KYLIE JENNER LIP KIT

Hej kochani!

Tak jak wspominałam, ostatnio dostałam w prezencie Lip Kit od Kylie Jenner. Był to bardzo trafiony prezent, bo od dłuższego czasu chciałam go kupić, ale miałam z tym problemy, bo zestawy wyprzedawały się w przerażającym tempie! Pierwszy raz kiedy zostały wypuszczone do sprzedaży wyprzedały się w kilka sekund. Teraz jest już łatwiej zdobyć jedną z tych pomadek, ale i tak trzeba obserwować instagrama Kylie i KylieCosmetics, żeby dowiedzieć się o kolejnym "restocku". Jest też wiele kont na Instagramie, na których dziewczyny wstawiają godzinę dostawy dla każdego z czasów, ale samemu jest też łatwo to ogarnąć. Najgorsze jest w sumie to, że bardzo często godzina dostawy, u nas w Polsce, jest godziną bardzo późną, no ale wystarczy nastawić sobie budzik i po problemie. Ja nie brałam udziału przy zamawianiu, ale wiem, że byłoby to dla mnie zbyt stresujące, więc kiedy będę chciała zamówić coś innego ze stronki Kylie, na pewno poproszę o to mojego chłopaka. Pomadka z konturówka kosztują 29$, co po przeliczeniu na polskiego daje około 115 zł, Niestety przesyłka jest bardzo droga bo kosztuje aż 15$, czyli prawie 60 zł! Dlatego kiedy ja będę zamawiała następnym razem, zamówię 2 lub 3 produkty, żeby tylko raz zapłacić za przesyłkę. Marzą mi się jeszcze kolory Dirty Peach i Kristen, chociaż nie pogardziłabym też innymi kolorkami. W zasadzie oprócz czerni Dead od Knight, brązu True Brown K, fioletu Kourt K i nowego koloru jakim jest Trick wszystkie kolory są przeznaczone do noszenia na co dzień. Ale czy warto wydawać tyle pieniędzy na taką pomadkę? Jak z trwałością i kolorem? Zapraszam do przeczytania krótkiej "recenzji".

Słynny Lip Kit od Kylie dostałam w takim oto pudełku, z zewnątrz to nic specjalnego, czarne pudło, z białą karteczką zawierającą imię i nazwisko, adres itp. W środku pudełko jest przepiękne. Jest stylizowane na samą pomadkę, bo motyw na pomadce i pudełku jest identyczny. W środku znajduję się karteczka, i Lip Kit, czyli płynna matowa pomadka i konturówka. Kolor, który ja posiadam to Koko K. Myślę, że jest to jeden z najbardziej pożądanych kolorów, bo nie jest to typowy róż. Mam wiele różów w swojej małej kolekcji, ale żaden z ich nie odzwierciedla tego pięknego nudziakowego bladego różu. Kolor na ciemnej karnacji wygląda naprawdę blado, ale na osobach nieco bledszych nabiera głębi. Jeśli chodzi o karteczkę to z jednej strony jest ten typowy wizerunek ust, a z drugiej podziękowania od Kylie. Z tyłu widnieje skład i jak dla mnie dość głupie wskazówki dotyczące aplikacji. Każdy chyba wie, że konturówka służy do obrysowania ust a pomadka do ich wypełnienia. Aplikator jest bardzo przyjemny, w postaci gąbeczki. Nie jest za duży, przez to łatwo obrysować kontur ust, nawet gdy nie używa się konturówki. Jeśli chodzi właśnie o konturówkę to jest bardzo kremowa, dzięki czemu przyjemnie się jej używa. Trochę już tę pomadkę przetestowałam i uważam , że formuła jest niesamowita. Trzyma się na ustach dosłownie cały dzień i nie wysusza ust. Oczywiście osoby, które maja suche skorki i mają tendencję do wysuszania się ust nie powinny używać matowych pomadek w ogóle. Pomadka od Kylie i tak jest w miarę nawilżająca, więc tragedii i tak by nie było. Sama konturówka też trzyma się cały dzień, a przez to że jest tak bardzo kremowa usta nie są ani trochę wysuszone. Konturówka niestety nie jest wysuwana. Trzeba ją temperować, ale oczywiście specjalną temperówką. Ja używam temperówki z inglota za 8 zł, ale w Rossmannie bodajże też są jakieś w miarę dobrej jakości.

Jeśli chodzi o trwałość to jest naprawdę bardzo dobra. Trzyma się calutki dzień. Oczywiście jeśli zjemy coś tłustego, będzie wymagała małych poprawek, ale przy normalnym jedzeniu i piciu potrafi naprawdę wytrzymać od rana do wieczora. Chciałam zrobić mały test, wiec nałożyłam pomadkę i konturówkę na rękę i sprawdziłam jak zachowają się pod wpływem tarcia, wody i mleczka do demakijażu. Na zdjęciu niżej pokazana jest pomadka nie do końca wyschnięta i konturówka. Po przejechaniu palcem konturówka się rozmazała, ale pomadka została prawie nienaruszona. 

 Na zdjęciu poniżej testowałam pomadkę pod wodą (nie nakładałam nowej warstwy). Tak właściwie to nic się nie zmieniło, nadal była lekko rozmazana, ale za żadne skarby nie chciała zejść z ręki. 

 Na ostatnim zdjęciu chciałam zmyć ja mleczkiem do demakijażu, ale niestety albo i stety, nie da się. Musiałam męczyć się z gąbką, bo naprawdę nie chciała zejść z ręki. Trwałość więc oceniam na bardzo dobrą, ale jeżeli chcecie ja sobie kupić to zainwestujcie w dobry płyn albo mleczko do demakijażu, bo pomadka bardzo mocno i długo się trzyma. 

 Podsumowując, pomadka jest mega napigmentowana i bardzo trwała, a konturówka rozprowadza się jak masełko. Cena może być minusem, chociaż można ją przecież porównać do matowych pomadek w płynie z Anastasi. Ja jestem bardzo zadowolona z prezentu i nie mogę się doczekać aż zamówię kolejne kolory. :)

Mam nadzieję dziewczyny, że post Wam się podobał, a jeśli macie jakieś pytania to piszcie w komentarzach albo na maila. :)

Buziaczki!